Dlaczego lepiej nie mówić „nigdy”?

Nigdy Cię nie zdradzę. Nigdy tego nie zjem. Nigdy nie uderzę dziecka. Nigdy bym się tak nie zachowała. Nigdy nie wsiądę za kierownicę po pijaku. Już nigdy się nie napiję. Nigdy się nie spóźniam. Nigdy nie kłamię. Nigdy, nigdy, nigdy…

Podobno tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono. Doskonale czuję o co chodzi w tym zdaniu. Ostatnio na facebooku pisałam o tym, jak jedna kobieta uderzyła swoje dziecko na ulicy, a ja jej zwróciłam uwagę. Czy zrobiłabym to zawsze, bo trzeba reagować? Nie. Być może, gdybym nie była podminowana, zmęczona i nie chciała dać upustu emocjom, to bym ją minęła i bez słowa poszła dalej. Być może, bo stało się inaczej. Chociaż zanim zareagowałam, przeszło mi przez myśl, żeby udać, że nic się nie stało. Być może, gdyby szła ze swoim napakowanym mężem, dużym psem – których się boję albo dziecko próbowałoby jej wbiec na ulicę, ona byłaby w emocjach, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej to i ja bym się inaczej zachowała.

Ostatnio mamy trudne chwile z naszymi pociechami. Starszak zdecydowanie nie radzi sobie z emocjonalną burzą, która w nim jest. Nie schodziłby mi z rąk jak noworodek, a przy tym chciałby biegać i skakać jak tornado. Żywioł, który jak tylko namierzy młodszego brata musi się z nim zmierzyć. W tej nierównej walce wynik jest oczywisty, a Amadeo już zaczyna nosić na ciele tego oznaki. Za każdym razem jak za późno zareaguję, nie wkroczę w dobrym momencie „coś” zachodzi. I cóż, kubeczek coraz bardziej pusty, zmęczenie co raz większe, spokój coraz mniejszy, frustracja narasta. Tłumaczenie, proszenie i alternatywy się kończą. I wtedy najłatwiej sięgnąć po przemoc. Jeden szybki i po sprawie. Emocje opadają, ręka trochę boli ale jest chwila spokoju. Być może, bo do tej krawędzi jeszcze nie doszliśmy. Balansujemy gdzieś w okolicach i jak na razie udaje nam się powstrzymać.

Jednak, co by było gdybym nie wiedziała tego co wiem? Nie przeczytała tych wszystkich książek, które przeczytałam? Nie znała metod na szybką regulację? Miała poważne problemy? Nie wiedziała co nas czeka jutro? Czy wtedy też potrafiłabym się zatrzymać? Nie wiem…

Tak samo jak nie wiem co spotkało tę matkę. Nie wiem jaki miała dzień, jakie dzieciństwo i całe życie. Decyzję o interwencji podjęłam po tym co zaobserwowałam. To była szybka akcja – reakcja. Młody wszedł na schodek, ona go ściągnęła i mechanicznie dała mu w tyłek. Nawet specjalnie się nie zdenerwowała. Taki standard. Jakby inne metody nie istniały, bo czy miała na nie siłę równie trudno mi ocenić.

Odeszłam stamtąd z poczuciem bezsensu. Bo czy to, że zwróciłam jej uwagę coś zmieniło? Czy ona zrozumiała błąd? Czy przestanie używać utartych schematów i reakcji? Wątpię. Nigdy jednak nie wiadomo. Za to ja się poczułam trochę lepiej. Starczyło mi odwagi, żeby zareagować w ważnej dla mnie sprawie i zeszły ze mnie kotłujące się wcześniej, negatywne emocje.

Jestem matką już od 2 lat i 8 miesięcy. I jak dotychczas nie uderzyłam żadnego z moich dzieci. Chcę wierzyć, że mam w sobie tyle siły, żeby to nigdy nie nastąpiło. Żebym zawsze potrafiła się zatrzymać, żeby żadna sytuacja nie sprowokowała przekroczenia tej cienkiej granicy. To tak jak ze stwierdzeniem, że moje dziecko nigdy by tego, czy tamtego nie zrobiło. Myślałam bardzo podobnie o gryzieniu. Moje dziecko nigdy nikogo nie ugryzło, aż pewnego dnia to zrobiło. Ktoś nigdy nie podniósł na drugą osobę ręki, aż doprowadzony do granic wytrzymałości to zrobił.

Uwielbiam słuchać jak rodzice się przechwalają. Moje dziecko nigdy się tak nie zachowało, moje dziecko nigdy tego czy tamtego nie robiło. Ja nigdy nie krzyczę, nigdy nie podnoszę na dziecko ręki, nigdy nie szarpię, nigdy nie… nigdy nie… Super. Gratuluję, oby to „nigdy” było nadal aktualne za 10 lat. Rzucanie takich ostatecznych zapewnień jest jak rzucanie wyzwania – sprawdź mnie, ja wiem jak się zachowam. Bo ja zawsze mówię prawdę i nigdy się nie spóźniam. Szkoda, że od tej „prawdy” może zależeć życie Twoich bliskich i miałeś wypadek samochodowy, więc nie dotarłeś na spotkanie.

Łatwo jest składać deklaracje z „nigdy”. Przy odrobinie szczęścia przecież nigdy się nie przekonamy, czy są prawdziwe…

Mogą Cię zainteresować również

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *