Dostałeś kosza i nie dostałeś tej pracy? Gratuluję!

Nikt nie lubi dostawać kosza. Bez względu na to czy to w miłości czy w życiu zawodowym. Odrzucenie nie wpływa dobrze na nasze samopoczucie, od razu spada samoocena i zastanawiamy się co zrobiliśmy źle? Czy gdybym to, czy gdybym tamto? Jak byłoby super gdybym jednak postarała się bardziej i by mnie przyjęli. Nie, nie byłoby wcale super. Naprawdę.

Kiedy szukamy pracy to naszym głównym celem jest oczywiście jej zdobycie. Mamy jakieś założenia np. stanowisko, wynagrodzenie, benefity. Bardzo często jednak, kiedy ktoś nam proponuje pracę zaspokajając jedynie część z określonych przez nas wcześniej wymagań to zaczynamy wątpić. Wiele osób jest gotowych odpuścić byle tylko zakończyć ten nieprzyjemny okres niepewności. Niech ktoś mnie w końcu zechce, przecież nie jestem taka beznadziejna. Są też tacy, którzy twardo trzymają się swoich zasad – nie oferujesz tego czego chcę, to nie jestem zainteresowana. Jestem na tyle świadoma swoich umiejętności i wartości, że widocznie wy jesteście dla mnie za słabi.

Co w sytuacji kiedy jesteśmy przekonani o naszej doskonałości, a mimo to nas odrzucają? Rekruter idiota, nie zna się na swojej pracy, nie wie co traci. Kto tak chociaż raz pomyślał? Częściej niż osoby odrzucone mówią tak wszyscy przyjaciele i rodzina. W końcu nasza Mysia Pysia jest super, to oni się na niej nie poznali, głupki.

Jakie są powody, że odpadamy w rekrutacji? Są trzy główne powody dla których możemy dostać kosza starając się o stanowisko. Po pierwsze: wszystko to, co można zmierzyć i określić czyli nasza wiedza, wykształcenie i doświadczenie. Tutaj nie ma za dużego pola do dyskusji, jeżeli zostajemy odrzuceni z takiego powodu to odpowiedzialność w pełni spada na nas. Można postarać się nadrobić brakujące certyfikaty, zdobyć wiedzę i doświadczenie i spróbować za jakiś czas ponownie. Gorzej jeżeli mamy za wysokie kwalifikacje. Tak, takie sytuacje się zdarzają. Najczęściej wtedy kiedy ktoś u góry boi się o swoje stanowisko, ale nie tylko. Przekwalifikowany pracownik będzie się źle czuł wykonując obowiązki w pełni nie wykorzystujące jego potencjału. W pewnym momencie, zależnie od charakteru szybciej lub później zacznie się rozglądać za innymi możliwościami i pozycja znowu zostanie pusta. Co więcej, ten ktoś będzie bardzo szybko po prostu nieszczęśliwy, zdemotywowany i rozgoryczony co może się udzielić pozostałym pracownikom. Na dodatek bardzo szybko może zażyczyć sobie podwyżki. Ten aspekt wiąże się z kolejną grupą powodów: oczekiwania. Nie chodzi jedynie o oczekiwania finansowe. Może to również być kwestia benefitów, możliwości rozwoju na danym stanowisku i wielu innych. Jeżeli ktoś jest bardzo ambitny, a stanowisko nie daje możliwości rozwoju to całkiem możliwe, że nie dostanie tego stanowiska pomimo tego, że będzie się upierał, że tylko o nim marzył. Kandydatowi może się wydawać, że czegoś chce, a zadaniem rekrutera jest wyłapać czy dane stanowisko jest tym stworzonym właśnie dla niego. I tutaj dochodzimy do trzeciej grupy czyli osobowość i cechy charakteru. Każda firma ma określone wartości i określony profil pracownika. Jeżeli ktoś zupełnie od tego profilu odbiega to pracy nie dostanie. Nie należy odbierać tego w kontekście porażki, po prostu byłby tam najzwyczajniej w świecie nieszczęśliwy. Poszukując kolejnej osoby do zespołu – zupełnie nowego czy już stworzonego trzeba m.in. dobrać wszystkich jego członków pod względem charakteru. To nie jest zadanie w szkole czy na studiach gdzie można pracować z najmniej lubianą osobą i jakoś przetrwać, najwyżej będzie na koniec 3-, byle z głowy. Ludzie w zespole spędzają ze sobą 1/3 doby i muszą czuć się ze sobą dobrze. I w takich chwilach trzeba zaufać rekruterowi i nie brać tego do siebie.

Zdarzyło mi się kiedyś dostać pracę, już nawet o tym wspominałam w którymś poście. Dostałam pracę chociaż nie powinnam. Musiałam z niej zrezygnować ze względów zdrowotnych, ale kwestia spełnienia pracownika, dopasowania charakterologicznego to powinno mnie zdyskwalifikować na samym początku. Niestety, dla obu stron rekruter się tego nie dopatrzył. Ja byłam właśnie takim kandydatem, który bardzo chce mieć proces szukania pracy jak najszybciej z głowy więc powie wszystko co tylko prowadzący chce usłyszeć, nagnie swoje oczekiwania bo jest piątkowym uczniem i będzie mu źle jak dostanie kosza… Kosza nie dostałam, pomęczyłam się 3 miesiące i nie dość że posypałam się zdrowotnie to jeszcze nieszczęśliwa byłam. Do zespołu myślę, że byłam dopasowana, bardzo ich wszystkich polubiłam, dobrze się tam czułam. Niestety, sam charakter pracy, stawiane przede mną zadania to było lata świetlne od tego co po 1. chciałabym robić, 2. nadawałabym się, 3. co mogłabym robić latami. Myślę, że po jeszcze kilku miesiącach wpadłabym w głęboką depresję i nieszczęście.

Każdy z nas ma inny potencjał. Inaczej pracuje, realizuje cele, cieszy się z innych rzeczy, inne rzeczy go motywują i napawają dumą. Co więcej, mamy różne preferencje jeżeli chodzi o szefa czy współpracowników. Aplikując na stanowisko nie znamy firmy od środka. Nie wiemy jaki jest szef, jak pracuje, jaki jest zespół, cele, jaki nastrój panuje w biurze albo przy ekspresie do kawy. Jako kandydaci tego nie wiemy, wiemy jedynie to, czego my chcemy i w czym dobrze się czujemy. Całą resztę zna rekruter. Należy mu zaufać, zaufać jego doświadczeniu i znajomości organizacji. To trochę tak jak u fryzjera czy kosmetyczki – mówimy co chcemy, a zadaniem specjalisty jest ocenić czy to jest to, co może nam zaoferować. Ten dobry, nie zaryzykuje naszym wyglądem tylko dlatego, że tak chcemy, bo ręczy za to swoim dobrym imieniem. I właśnie dlatego, jeżeli dostajesz kosza to bardzo prawdopodobne, że to dla Twojego dobra!

Zawsze warto się spytać rekrutera o powód odrzucenia. Możemy się dowiedzieć, że inni kandydaci byli lepsi, że za małe doświadczenie – o ile spełniacie wymagania z ogłoszenia to prawdopodobnie odpadacie ze względu na argumenty z ostatniej grupy, niedopasowanie itd., ale rekruter nie chce się wdawać w szczegóły. Bez względu na to, zaakceptujcie to i nie bierzcie specjalnie do siebie. Skoro tak, to czy na pewno byłoby to miejsce, w którym chciałabyś spędzać 1/3 dnia?

Z każdego „dostanego kosza” należy wyciągać wnioski, ale zdecydowanie nie z każdego należy się smucić. Czasem jest to powód do radości.

Mogą Cię zainteresować również

4 komentarze

  1. Fajnie, że pokazujesz proces rekrutacji od środka i wyjaśniasz powody „odrzucenia” pracownika. Myślę, że jest to wiedza, która powinna być przekazywana gdzieś wcześniej, na etapie szkoły tak byśmy nie odbierali tego osobiście, jako nasz życiowy dramat tylko właśnie korzyść.

    1. Dziękuję! Cieszę się, że uważasz moje artykuły za wartościowe. Szkoła pomija bardzo wiele cennych umiejętności, które przydałyby się w dorosłym życiu, a przy tym uczy nas, że nasza wartość zależy od opinii osób trzecich. Zdecydowanie tak nie jest i wszystko ma taką wartość jaką temu nadamy.

  2. To jest bardzo potrzebny artykuł, ponieważ znam mnóstwo ludzi, którzy dostali „kosza” i stwierdzili, że do niczego się nie nadają. Nadają się! Jednak może nie do tej konkretnej roboty.

    1. Dziękuję! Niestety, wiele osób ma problemy z samooceną, a wyniki rekrutacji traktuje jak wyznacznik swojej wartości. Nasz sukces zależy od nas, a nie od, mimo wszystko czasami błędnej decyzji, rekrutera.

Pozostaw odpowiedź HRmama Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *