Nieupoważnionym wstęp wzbroniony. Wstęp tylko dla białych. Homoseksualistów nie obsługujemy. Dzieci powyżej 6 roku życia. Wstęp tylko dla kobiet w towarzystwie mężczyzn… Tylko, dla, bez, z wyjątkiem, powyżej. To wcale nie dyskryminacja, to wolny wybór. Wolność Tomku w swoim domku.
Teodor swoje pierwsze wyjście do restauracji zaliczył w wieku 10 miesięcy. Nie pamiętam dokładnie, na pewno już jadł razem z nami i siedział w krzesełku. Pamiętam za to doskonale lęk, który mi towarzyszył jak zostałam mamą. Praktycznie nigdzie z dzieckiem nie chodziłam bo się bałam. Rozpłacze się, nie będę umiała go uspokoić, będzie przeszkadzał. Lepiej zostanę w domu. I tak siedziałam w czterech ścianach bardzo długo. Oczywiście, wychodziliśmy do parku, po zakupy czy do sklepu. Zawsze jednak towarzyszył mi lęk i niepokój. Co jeżeli? Co gdy?
Amadeusz za to ma bardzo aktywne życie. Towarzyszy mi wszędzie. Od specjalistycznej konferencji, po szkolenia, wykłady, spotkania towarzyskie. Był ze mną na scenie kiedy prowadziłam prelekcję, śpiąc sobie smacznie w chuście. Ba! Chłopcy zaliczyli ze mną rozmowę rekrutacyjną. Tak! Byłam na rozmowie rekrutacyjnej, w roli kandydata i towarzyszyła mi dwójka małych dzieci. Nie była to idealna rekrutacja, było bardziej nerwowo niż normalnie. Rozpraszali zarówno mnie jak i prowadzącą rekruterkę. I drugi raz bym się nie zdecydowała jeżeli miałabym alternatywę. Wtedy alternatywy nie miałam, obie strony podjęły to ryzyko. W ogólnej ocenie mogę powiedzieć, że mimo wszystko był sukces.
Dzieci to nie przeszkoda, o ile tylko nie chce się ich w ten sposób widzieć. Dzieci to ludzie. Oczywiste? Nie dla wszystkich. Dla wielu, dzieci, to nadal odrębny gatunek. Są jak psy, a czasem nawet mniej warte niż pies bo bardziej hałasują i brudzą przy jedzeniu. Co więcej, szaleńcy decydujący się na ich posiadanie nie tylko są skrajnie nieodpowiedzialni i przyczyniają się do niszczenia planety, to jeszcze oczekują specjalnego traktowania i przywilejów. Dlaczego nie zostawiać dzieci przed wejściem do restauracji? Wystawić kojec i hyc dziecko do kojca. Pies spokojnie śpi pod stołem, a takie dziecko absorbuje uwagę człowieka. A czas ucieka… I nie wiadomo kiedy to dziecko staje się dorosłym. Magiczna transformacja i już elegancja, Francja, maniery i pełna kultura. Nie brudzi przy jedzeniu, nie potyka się, głośno się nie śmieje. Trudno przewidzieć czy ta zmiana zachodzi w wieku 6 lat – być może należy obniżyć wiek wyborczy, czy może zostawić jak jest i poczekać do 18tu. Wtedy należałoby osobniki między 6tym a 18tym rokiem życia wpuszczać do specjalnie wyznaczonych i wyciszanych stref w restauracjach żeby przełykając zupę nie gorszyły pozostałych gości.
Dyskryminacja jest zła. Zła gdy dotyczy dorosłych i być może nawet jeszcze gorsza w stosunku do dzieci. Bo kto broni dzieci? Rodzice? Te Madki i Tateły? Dorośli, którzy stracili umiejętność racjonalnego postrzegania świata w momencie kiedy plemnik połączył się z komórką jajową. Nie wiem, może dlatego, że moje komórki jajowe połączyły się w ten sposób już dwukrotnie, ja tego nie pojmuję. Może zasnęłam na lekcji biologii, kiedy padała informacja o tym, że w momencie zapłodnienia wysyłany jest wtedy specjalny impuls do mózgu rodziców i ten impuls ogranicza działanie pewnych obszarów. Bach! Masz dzidziusia, nie masz mózgu. Nie masz też prawa wypowiadać się w dyskusji, bo jesteś stronnicza. Gdybyś miała psa zamiast dziecka, to wtedy nie byłoby problemu. Ciekawe czy koty też się liczą. Mam dwa koty i dwójkę dzieci. Czy posiadanie zwierząt wyrównuje straty w IQ? Może u mnie wychodzimy na zero i po prostu mam prawo milczeć?
Godząc się na dyskryminację, na mowę nienawiści wyrażamy zgodę, żeby ona się rozniosła. Po internecie krążą memy, filmiki o tym jaka dyskryminacja i wykluczenie są złe. No są złe. Bez względu na to, czy pozwalamy komuś jeździć tylko drugą klasą, czy chodzić tylko do specjalnie oznaczonych restauracji. Ograniczanie praw pewnej grupy społecznej do czerpania w pełni z możliwości tego życia prowadzi do katastrofy. Nie dziś, nie jutro. Strefy bez dzieci, strefy bez starców, strefy bez ludzi z niepełnosprawnościami. Masz krzywy nos i mnie to obrzydza przy jedzeniu – wpuszczajmy tylko tych z prostymi nosami!
Żyjąc w społeczeństwie akceptujemy różne jego zasady. Nie chodzimy nago po mieście. Nie rozmawiamy przez telefon w komunikacji miejskiej (ekchm, ekchm), nie krzyczymy w restauracji i nie rzucamy tam jedzeniem. Niemowlęta nie krzyczą dla sportu, krzyczą bo inaczej się nie komunikują. Im jest wszystko jedno czy są pod palmą na plaży, czy w restauracji. Chcą spokoju, rodziców i spokoju. Nie wpuszczając ich dyskryminujemy też rodziców. Dzieci trochę starsze krzyczą. Potrafią nawet krzyczeć tak, że szyby drżą. Znam to aż za dobrze. Czasem też płaczą, trochę się kręcą, nie zawsze trafiają łyżką do buzi. Nie robią tego specjalnie, na złość, żeby coś udowodnić. Robią tak bo nie potrafią inaczej. Dziwne? A jednak. To nie są mali terroryści. Czasem krzyk i histeria pozwala im się wyregulować, innym razem komunikat w innej formie jest ignorowany przez rodziców. Rodziców, którzy za swoje dziecko odpowiadają, uczą funkcjonowania w społeczeństwie. Jeżeli dziecko nie funkcjonuje dobrze w społeczeństwie nie obwiniaj dziecka, porozmawiaj z rodzicem. Coś poważniejszego się za tym kryje? Rodzic sobie nie radzi? No cóż, bywa. Pies też może kogoś ugryźć chociaż zostanie zabrany na wszelkie możliwe szkolenia.
Wiem, że są miejsca, do których chodzi się żeby odpocząć. Poprowadzić ważną biznesową rozmowę, być może podumać i po prostu zjeść coś dobrego. Rodzic zabierając dziecko do restauracji podejmuje odpowiedzialność za to, że dziecko przeszkadzać nie będzie. Jednym to wychodzi, innym idzie z tym gorzej. Bez praktyki niczego się nie nauczymy. Ten mały człowiek uczy się obserwując swoich rodziców, obserwując obsługę ale też innych gości. Takie zachowanie jest akceptowalne, w ten sposób się nie zachowujemy, bo to przeszkadza innym gościom. Tak jak dziecko może się nagle rozpłakać, tak samo dorosły może upuścić łyżkę, zbić talerz, czy się wściec i wybuchnąć płaczem. Czy ktoś przy wejściu wystawia informację: nie śmiejemy się głośno, nie płaczemy? Nie, wszyscy wiemy, że zachowujemy się tak, żeby innym nie przeszkadzać. To zadanie dla rodzica, żeby dziecko się tak zachowywało. Jak pobrudzi – rodzic powinien posprzątać, jak zacznie przeszkadzać – uspokoić albo wyprowadzić i dać czas na opanowanie emocji.
To nie wina dzieci, że nie potrafią się zachować. Skąd mają wiedzieć jak to zrobić? Wiesz, że dziecko nie wie, że ma ręce i nogi? Nie wie, że jest człowiekiem, nie wie, że ziemia jest okrągła, a słońce wschodzi i zachodzi. Ono nawet nie wie jak ma na imię. Co więcej, ono nawet nie ma pojęcia, że Ty żyjesz jak Cię nie widzi i, że entuzjastyczne okrzyki mogą komuś przeszkadzać. Ono tego wszystkiego się uczy. Tak samo jak uczy się chodzić, jeść sztućcami, mówić dzień dobry, a kiedyś nawet jak myśleć schematami, zachowywać się jak wypada i broń boże nie przeszkadzać innym.
Restauracje robią sobie tanią reklamę wzbudzając kontrowersje i emocje. Tłum się cieszy ze stref wolnych od dzieci. Ciekawe jak tłum zareaguje na strefy wolne od nich, od gejów, kobiet, białych mężczyzn. Strefa tylko dla dzieci, bo nie chcą patrzeć na te kije w tyłkach i oczy wbite w smartfony. Kwestia czasu…