Znajomość języka obcego, jest na wielu stanowiskach jedną z kluczowych umiejętności. Pracodawcy wielokrotnie inwestują w poszerzanie tych kompetencji u swoich pracowników i opłacają zajęcia z lektorem, w końcu języki służą do porozumiewania się. Kiedy jednak nie mamy okazji do używania danego języka, to nasze umiejętności w tym kierunku zanikają. Podobno najwięcej, w przeciągu pierwszych miesięcy, a reszta powoli i skutecznie aż do momentu, kiedy trzeba niemal zaczynać od początku. To nie tak jak z jazdą na rowerze, niestety. Tak się składa, że chociaż na urlopie macierzyńskim przebywamy głównie z niemowlakiem, to jest do doskonały czas na rozwój swoich kompetencji w tym obszarze.
Dla mnie nauka języków obcych nigdy nie była prosta. To, co musiałam przejść żeby opanować język angielski to była prawdziwa trauma i wielu z pewnością poddałoby się gdzieś po drodze. Był to też obszar, w którym spotykałam najlepszych i również totalnie beznadziejnych nauczycieli. Po wielu latach, łzach i chwilach załamania nerwowego doszłam do momentu, kiedy po angielsku myślę, piszę, czasem nawet śnię i nie mam dla mnie większej różnicy czy to polski czy angielski. Podobnie było z hiszpańskim, który ostatnimi laty zszedł na bok i zaczął rdzewieć. O innych językach nie wspomnę, bo totalnie pokrył je kurz i aż przykro wspominać. Za to angielski i hiszpański przeżywają obecnie swoisty renesans. Zdradzę Wam kilka moich sposobów, na naukę języka obcego podczas opieki nad małym dzieckiem.
1. Dwujęzyczność! Dwu, a czasem nawet trzyjęzyczność. Wszystko zależy od naszej fantazji, energii i chęci. Małe dziecko nie będzie nas oceniać, a jednak jest osobą, z którą w spokojny i bezpieczny sposób możemy nawiązać interakcję. Dlatego też, dzieci są tak wdzięcznymi towarzyszami w tej przygodzie! Czytanie bajek w danym języku, słuchanie i śpiewanie dziecięcych (po prostu prostych) piosenek, nazywanie przedmiotów i codziennych czynności, a z czasem proste komunikaty. Tak, to wszystko jest jak najbardziej możliwe. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś nie znając wcześniej danego języka uczyła się go wspólnie z dzieckiem. Jeżeli obawiasz się o akcent, jakieś błędy itd. – postawcie nacisk na słuchowiska i piosenki (np. Pomelody albo Muzyka rozwojowa). Jeśli nadal masz wątpliwości, to odpowiedz sobie na pytanie – czy wszyscy z twoich nauczycieli języków obcych mieli idealny akcent i nie popełniali błędów? Ja mogę wymienić co najmniej kilku, którzy mieli gorszy akcent niż ja obecnie, a byli wykwalifikowanymi pedagogami. Gdyby to nadal Cię nie przekonywało, to zajrzyj koniecznie na stronę projektu Języki i emocje – konferencje, które wraz ze swoim zespołem organizuje dr Sonia Szramek – Karcz ( i w których można uczestniczyć online!) będą dokładnie tym, czego Ci trzeba, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości w tym temacie. Gdybyś już była zdecydowana, a nadal nie wiedziała jak temat ugryźć, wtedy zajrzyj do Pauliny z Bilikid.
2. Seriale! Seriale?! Kto ma czas z dzieckiem oglądać seriale, jak człowiek wiecznie nie wyspany. No cóż, dzieci są różne. Z mojego podwójnego już doświadczenia wynika, że dzieci, szczególnie te najmniejsze uwielbiają robić sobie z mamy poduszkę, a czasem potrafią spędzić cały dzień wisząc przy piersi. Co wtedy robić? Można spać, można też nie robić nic konstruktywnego. Można też oglądać seriale. Niby marnowanie czasu, ale skoro i tak jesteś uziemiona i nie masz za dużego pola manewru można oglądać tak, żeby był to czas wartościowy. Najłatwiej będzie jeżeli po prostu zaczniesz oglądać seriale z oryginalną ścieżką dźwiękową. Czasem ze względu na akcent bohaterów może być to jednak trudne. Dlatego też, na początek polecam oglądać z napisami w danym języku. Co nie usłyszysz to przeczytasz, czego nie zrozumiesz to sobie sprawdzisz w słowniku, ewentualnie puścisz jeszcze raz w wersji polskiej. W ten sposób obejrzałam „Casa del papel” (świetne uczucie kiedy rozumie się te „młodzieżowe” powiedzonka, których w codziennej, kulturalnej rozmowie nie ma szans wykorzystać) i prawie wszystkie sezony „Chicas del cable” (został mi ostatni i jakoś nie mogę się przemóc, historia już dawno zamieniła się w jakąś tanią telenowelę). Możliwości jest bardzo wiele i na pewno można znaleźć coś dla siebie. Jeżeli się boisz, to zacznij oglądać serial, który lubisz i już znasz, ale tym razem zamiast z polskimi napisami czy lektorem, spróbuj w oryginale.
3. Czytanie! Z tym czytaniem, to ciężka sprawa, bo czasami nie ma czasu żeby ulubioną książkę skończyć, a co dopiero w obcym języku coś czytać. Tutaj proponuję książki dla dzieci. Są pisane prostym językiem, wiele można wydedukować na podstawie obrazków. Świetna zabawa dla mamy i dziecka. Gdzie najłatwiej zdobyć takie obcojęzyczne książki? My mamy trzy źródła. Pierwsze to lumpeksy! Można naprawdę za grosze znaleźć fajne i prawie w idealnym stanie książeczki. Nigdy nie znalazłam żadnej po hiszpańsku za to po angielsku i niemiecku całkiem sporo. Drugim źródłem jest biblioteka. Obaj moi synowie są zapisani do biblioteki miejskiej i chociaż repertuar już prawie wyczerpaliśmy to lubimy wracać do niektórych tytułów i wcale nie czuję potrzeby ich kupować. Ostatnia opcja z której chętnie korzystamy to wydawnictwo Usborne. Nie będę tutaj linkować do żadnej z dystrybutorek, bo znam ich kilka. Co je łączy poza książkami? Każda jest świetną specjalistką i naprawdę wie co sprzedawać. Jeżeli nie wiecie co mogłoby się spodobać, jak zacząć, co na sam początek, nie kupować w ciemno tylko zgłosić się do profesjonalistek!
4. Radio i podcasty! Na pewno nie jest to łatwe rozwiązanie, ale… my słuchamy brytyjskiego radia w tle dzięki czemu chłopcy osłuchują się z brytyjskim akcentem. Wiadomo, że nie wszystko rozumieją, czasem lecą jakieś reklamy. Co jest istotne, słuchając w tle oswajamy się z danym językiem, z czasem potrafimy wyłapać poszczególne słowa, łatwiej nam powtórzyć dane słówko z odpowiednim akcentem. To coś, co nie wymaga wysiłku a ma wiele plusów. Podcasty są świetne same w sobie, ja słucham HRowych, można znaleźć na niemal każdy temat. Zamiast słuchać piosenek podczas spaceru ze śpiącym dzieckiem, można posłuchać podcastu i poszerzyć swoją wiedzę. Kiedy jeżdżę sama na dłuższe trasy często sobie puszczam podcasty. Nie trzeba rozumieć wszystkiego, wystarczy ogólny wydźwięk i przekaz.
5. Spotkania na żywo! Ha, zdziwiona? Nie wiem, jak u Ciebie w mieście. W Poznaniu co raz więcej takich inicjatyw co mnie bardzo cieszy. Spotkania dla mam z małymi dziećmi, które tak jak Ty chcą się podszkolić albo nauczyć nowego języka. Na pewno nie wiem o wszystkich takich inicjatywach, odkryłam:
Dodatkowo, jeżeli masz taką możliwość miłośnicy np. hiszpańskiego spotykają się co tydzień i mówią oczywiście po hiszpańsku, a w spotkaniu uczestniczą też rodowici native speakerzy. Jest też grupa angielsko języczna, niemiecko, międzynarodowa (w sensie wielojęzykowa). Dla każdego coś miłego, nie wspominając o spotkaniach samych rodzin obcokrajowców, które często są otwarte na Polaków i nowe znajomości.
Pięć punktów, a gdyby tak się zastanowić to mogłoby być ich jeszcze więcej. Chociażby praca własna z książką, blogi o nauce języków czy kurs językowy, który mógłby być Twoją przestrzenią i czasem dla siebie. Ile osób, tyle rozwiązań i metod. Ja zachęcam, żebyś znalazła swoją drogę i nie szukała w tym względzie wymówek. Dziecko nie jest przeszkodą, żebyś nauczyła czy też podszkoliła znajomość języka obcego. Wręcz może być wsparciem i motywacją!
2 komentarze
Zosiu zapraszamy na osiedle kwiatowe na Kwiatowe mamy. Daleko masz na Junikowo?? Zapraszamy oczywiście inne mamy. Zajęcia są darmowe
Dziękuję za zaproszenie! Kawałek z Wildy mam, ale Wasze wydarzenia wyglądają tak ciekawie, że chyba podejmę z moimi chłopakami to podróżnicze wyzwanie 🙂