Nie święte Święta, czyli jak to u nas ze świętowaniem

Czy nieochrzczone dziecko może iść do kościoła? Czy pozwalać dziadkom indoktrynować maluchy? Co za hipokryzja z tym wspólnym biesiadowaniem przez święta, skoro nie wierzysz to sobie idź! Jak to u nas wygląda?

Lubię tradycję. Bardzo szybko się aklimatyzuję i przywiązuję do różnych sytuacji i realiów. Na przykład przy obecnej pandemii, czuję lekki niepokój na myśl o tym, że to wszystko się skończy, mąż zacznie chodzić do pracy i w ogóle ten zewnętrzny świat znowu się będzie o nas upominał. Po prostu, sentymentalna jestem. Kiedy pierwszy raz jechałam na Święta do teściów było mi ogromnie ciężko. Z premedytacją wybraliśmy te wielkanocne, bo nie wyobrażałam sobie Gwiazdki bez rodziców. I to nie tak, że zawsze z nimi te święta spędzałam, bo mam też epizod Świąt w Hiszpanii. Jednak, wtedy, do teściów, było to dla mnie ogromne przeżycie i szok, że mają tyle różnych tradycji od tych moich, rodzinnych.

Odkąd zostaliśmy rodzicami postanowiliśmy, że relacje naszych dzieci z Kościołem będą ograniczone i decyzje na temat chrztu pozostawimy im. Kiedy będą świadome i dojrzałe. Na szczęście nie spotkały nas z tej okazji żadne nieprzyjemności. Nasza rodzina przyjęła nasze argumenty i je uszanowała. W ogóle w tym względzie mamy sporo szczęścia.

Zatem, jak to wygląda u nas? Odciąć dzieci od tej tradycji, obrządków, indoktrynacji? Czy jednak nie? Chociaż nie było to łatwe, i trochę nam zajęło postanowiliśmy dziadkom budować swoją relację z wnukami samodzielnie. Kłócą się, Teoś się obraża, dziadkowie czasem też wyrażają swoje niezadowolenie. Czasem mi się podoba ich reakcja, czasem nie. I… staram się ugryźć w język, chociaż nie zawsze wychodzi. Rodzice – przepraszam!

Tak samo jak dziadkowie budują sobie relacje z wnukami, tak samo przekazują im wartości i tradycję. Teoś co roku chodził z dziadkiem ze Święconką. W tym roku, z wiadomych względów, nie poszedł. Malujemy jajka, na Gwiazdkę ubieramy choinkę. I naprawdę, bez wnikania w to, czy to pogańskie czy chrześcijańskie tradycje, to są TRADYCJE. Kiedy byłam w Indonezji, z szacunkiem brałam udział w ich ceremoniach i świętowaniu. Podobnie w Meksyku, Indiach, czy Japonii. Po prostu podchodzimy do tego z szacunkiem i uczymy o chrześcijańskich, polskich tradycjach jak o każdych innych na świecie.

Teodor nie do końca wie kim był Jezus, ale podobnie ma z Buddą chociaż słucha razem ze mną wykładów prowadzonych przez Ajahna Brahma. Szukanie jajek, wspólne Wielkanocne śniadanie, czy świadomość, że dziadek w Wielki Piątek pości, a w niedzielę chodzi do kościoła żeby się pomodlić zdają się nie niszczyć jego dziecięcego świata.

Ja czerpię dużą radość z tego, że mogę te tradycje, dla mnie zupełnie świeckie i bez duchowego wymiaru celebrować. Teodor się cieszy, bo to dla niego atrakcja. Dziadkowie natomiast mogą przekazać w to, co wierzą i to też jest jak najbardziej dla nas ok. Stawiamy przede wszystkim na szacunek dla drugiego człowieka, jego wiary i poglądów. O tym czy w to wierzą, zdecydują samodzielnie za jakiś czas.

Mogą Cię zainteresować również

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *