Wszyscy wiemy, mniej więcej, o co nie wypada pytać na rozmowie rekrutacyjnej. Niestety, często nie tylko dla kandydatów jest to „mniej więcej”. Co gorsza, starając się o pracę jesteśmy gotowi udzielić odpowiedzi na te pytania, byle tylko nie narazić się rozmówcy. BŁĄD!
Byłam kiedyś na rozmowie rekrutacyjnej w agencji pośrednictwa pracy. Aplikowałam na stanowisko rekrutera. Spotkali się ze mną jakiś szeregowy rekruter i prezes. Rozmowę prowadził ten pierwszy, zadając najróżniejsze, w pełni uzasadnione pytania. Nie ukrywam jednak, że poszło mi średnio ze wskazaniem na gorzej. Teraz, po kilku latach wiem, że na część pytań odpowiadałam wręcz absurdalnie. Zgodnie z tym czego się spodziewałam po tej rozmowie, nie dostałam tej pracy. Jednak, w czasie wywiadu padło pytanie, dzięki któremu, gdybym tylko chciała mogłabym podważyć cały proces. Pan prezes zadał mi jedno pytanie, które tak naprawdę, dopiero teraz to wiem, dyskwalifikuje ich jako firmę rekruterską. Spytał mnie o moje dalsze plany związane z życiem osobistym, czy planuję dzieci. Gdybym usłyszała je teraz, to powiedziałabym „dziękuję, do widzenia”. Wtedy, odpowiedziałam zgodnie z tym co planowałam przez najbliższe lata, czyli nie. A to, że trochę ponad rok później byłam już matką, to zupełnie inna historia.
Na rozmowie rekrutacyjnej zakazane są wszelkie pytania, które mogą wskazywać na dyskryminację kandydata ze względu na jego orientacje seksualną, religię, poglądy polityczne czy pochodzenie etniczne. Pytanie, które padło w trakcie tamtego wywiadu mogło sugerować na dyskryminacje ze względu na płeć. Jako kobieta mogłam uznać, że odrzucono mnie nie ze względu na brak wiedzy, ale ze względu na to, że prawdopodobnie zajdę w ciążę. Co więcej, potencjalny pracodawca nie może dopytywać o stan zdrowia, nałogi, przebyte choroby, a co za tym idzie również o to, czy jest się w ciąży. Co ciekawe, w czasie rozmowy nie można pytać o karalność. Jedynie w przypadkach kiedy zaświadczenie o niekaralności jest formalnie wymagane. Kiedy aplikowałam na opiekuna na kolonii, musiałam takie zaświadczenie przedstawić.
Co robić kiedy już padnie takie zakazane pytanie? Wyżej napisałam, że bym podziękowała i wyszła. Dosyć drastycznie, co? Takie pytanie wiele mówi o danej firmie. Szczególnie jeżeli jest to firma rekrutacyjna, czyżby sami nie znali podstaw? To zdecydowanie nie jest miejsce, w którym chciałabym pracować. Podobnie w przypadku innych pytań. Zawsze należy sobie odpowiedzieć czy to nie jest wystarczające świadectwo. Skoro teraz pojawiają się tematy z życia osobistego, pytania, które nie mają nic wspólnego z wartością kandydata i nie wpływają na jego wykonywanie obowiązków, to czy w przyszłości sprawy nie zajdą dalej? Na co dzień wymaganie nadgodzin, nieszanowanie prywatności pracownika, w ekstremalnych przypadkach mobbing?
Rozumiem, że na rozmowę rekrutacyjną idziemy w celu zdobycia pracy. Poczucie misji, emocje związane z wykonaniem zadania na pewno nie pomogą. Jeżeli tylko czujesz się na siłach zwróć uwagę rozmówcy, że takie pytanie nie powinno paść, że nie udzielisz na nie odpowiedzi. Gdy nie czujesz się na siłach żeby się w ten sposób sprzeciwić możesz odpowiedzieć. Kiedy wrócisz do domu przemyśl dobrze sprawę i później nie przyjmuj oferty. Jeżeli już na początku powodują, że nie masz energii im się sprzeciwić, w momencie w którym naruszają Twoją prywatność w przyszłości może być gorzej. Dla własnego dobra, należałoby taką firmę omijać szerokim łukiem.
Na szczęście jest co raz mniej firm, w których rekrutacją zajmują się zupełnie nie przygotowani do tego zadania ludzie. Z drugiej strony pewnie nadal jest wiele osób jak tamten prezes. Ludzi, którzy tylko w teorii znają się na swojej pracy, albo są po prostu tak butni, że się takimi drobnostkami nie przejmują. W takiej sytuacji zawsze trzeba myśleć o sobie. Nie tylko w danej chwili ale również w dalszej perspektywie. Nie zamartwiaj się na zapas, nawet jeżeli w stresie odpowiesz, zawsze przy ostatecznej decyzji możesz powiedzieć „nie”.