Pa, pa smoczku! – my kontra smoczek 2:0

Ludzie mają różne fiksacje. Niektórym się wydaje, że dziecko powinno zrezygnować z pieluszki już po roczku, inni, że nigdy nie powinno spać z rodzicami. Ja mam stosunek do smoczka taki, że lepiej kiedy go niema. I dwa razy udało nam się go całkiem szybko i w miarę bezboleśnie pozbyć. I jeżeli szukasz wskazówek jak to zrobić u starszego dziecka, to niestety nie znajdziesz wskazówek tutaj. Bo u nas było to tak…

Moje dzieci dostały smoczek jeszcze w szpitalu, tuż po urodzeniu. Starszy, bo zostawał na oddziale beze mnie i poprosiły o to położne. Młodszy, ponieważ miał bardzo mocny odruch ssania, i jeżeli nie miał czegoś w buzi cały czas wydawał z siebie dźwięki. Brzmi dziwnie? Tak, to było dziwne, ponieważ Amadeo nawet nie wydał swojego pierwszego krzyku. On już w trakcie porodu, jak tylko był w stanie ruszać ustami to mruczał, memlał i chrumkał. Taki wokalny przypadek.

Teodor ze smoczka nie korzystał często. Nigdy nie był też do niego specjalnie przywiązany. Zdarzało nam się nawet wyjść z domu bez smoczka i wtedy, najczęściej dla własnego komfortu po ten smoczek się cofałam. W ciągu dnia go raczej nie dostawał, głównie do spania. I zawsze, po tym jak zasnął, od razu mu go wyciągałam. Dzięki temu, kiedy skończył pół roku i zaczęły mu rosnąć zęby zupełnie się z nim pożegnaliśmy. Tutaj muszę dodać, że Teo ząbkował zupełnie bezobjawowo aż do 5tek, więc jemu naprawdę nie zależało specjalnie. Jeżeli mu go dawaliśmy, to go miał, jeżeli nie, to nie, więc my postanowiliśmy, że nie i nawet ani razu nie zapłakał. Sukces!

Amadeusz to był trudniejszy przypadek. Ponieważ jak już wspomniałam wyżej, był niewyobrażalnie wokalny, smoczek miał w buzi praktycznie cały czas. W nocy to było konieczne, bo nie dało się z nim spać. Mój mąż nawet wyprowadził się do salonu, bo nie był w stanie tego znieść, ja się z czasem przyzwyczaiłam, ale i tak dawałam mu smoczek. W dodatku smoczek zawsze miał przypięty do ubrania. To była podstawa. W samochodzie, na spacerze, w domu. Najgorzej było, kiedy w aucie mu ten smoczek wypadł. Potrafił płakać przez 20 minut i zasnąć od razu, jak smoczek lądował w buzi.

Amadeo tak rósł i rósł. Zdarzało się, że Teoś mu wyrwał smoczek i sam z nim biegał. Mały gdzieś raczkował i ten nieszczęsny smoczek ciągnął za sobą. Podczas spaceru, kiedy się denerwował smoczek leciał przez pół ulicy. Tak, nie był to lekki czas, a ja za każdym razem żałowałam, że nie mam wrzątku w termosie, żeby móc go co chwilę wyparzać. Tak, tutaj ktoś mnie może uznać za nadgorliwą, ale myśl o wzięciu do ust czegoś z chodnika, mnie obrzydza. Z podłogi w kawiarni też, wystarczy, że widzę jak wyglądają skarpetki moich dzieci jeżeli w takowych biegają. Mam już swoją osobistą „czarną listę” kilku takich miejsc w Poznaniu.

Widziałam, że mój synek się co raz bardziej do tego smoczka przyzwyczaja. Zaczynał się z niego robić lek na całe zło. Z jednej strony, odpuszczał mi i moim piersiom, z drugiej strony było to jakieś uzależnienie z jego strony. Niestety, chociaż obecnie ma 14 miesięcy, to Amadeusz ma tylko dwa dolne zęby. Na górze już od ponad pół roku wybija mu się cala armia – 4 zęby, plus dolne 2. Chłopak cierpi, naprawdę, to widać jak się męczy. I ja widząc to jego cierpienie, nie chciałam mu dokładać jeszcze pożegnania ze smoczkiem. Wydawało mi się to okrutne, myślałam, że smoczek jakoś daje mu ulgę. Aż przyszło Boże Narodzenie, na które wyjeżdżaliśmy…

Zapakowaliśmy się do auta o poranku. Dzieci nakarmione, trochę wybawione, akurat w porze pierwszej drzemki młodszego. Niestety. Amadeusz przegryzł swoimi dwoma ząbkami smoczek. Spowodowało to płacz prawie na całej trasie Poznań – Wrocław. Teraz już wiem, że moje dziecko nie akceptuje drogi S5, ale jestem przekonana, że brak smoczka miał na to wpływ. To była bardzo ciężka droga i kiedy zatrzymaliśmy się we Wrocławiu na jarmarku, uznaliśmy, że skoro przetrwaliśmy tyle, dojedziemy do dziadków bez nowego smoczka. Udało się, dalsza trasa była już spokojna. Wieczorem, nie było łatwo. Nowe miejsce, nowe zapachy, nowa rutyna. Nie usnął szybko, ale kiedy zasnął to spał spokojnie. Stwierdziliśmy wtedy, że lepszej okazji do pożegnania smoczka nie będzie. Nie był to najlepszy moment – w czasie wyjazdu, poza domem, tyle emocji. Z drugiej strony, Amadeusz robił się coraz bardziej świadomy. Wiedział już dokładnie czego chce, potrafił to pokazać palcem. Nie wyobrażałam sobie żegnania się ze smoczkiem podczas tego trudnego etapu kiedy dziecko zaczyna rozumieć otaczający świat, ale jeszcze do końca nie jest w stanie się komunikować. Coś czuję, że w przypadku moich dzieci to trwa od 12/13 miesiąca życia tak do 2lat. I chociaż Teodor zaczął mówić jak miał 2,5 roku, to od 2 urodzin potrafił już „coś” powiedzieć, nawet jeżeli nie były to pełne zdania.

Zatem, „do widzenia smoczku” postanowiliśmy my, rodzice. Chociaż wszystko staram się robić w zgodzie z moimi dziećmi, czekać na ich gotowość czy to przy odstawieniu od piersi, czy spaniu we własnym łóżku i odpieluchowniu. Nie było litości. I też za dużo jej nie było trzeba. W ciągu dnia mały w ogóle się nie dopominał. Wieczory faktycznie były trudniejsze, ale też zasypiał przy piersi i potem spokojnie spał. Droga powrotna do Poznania nie była łatwa, ale to też mogę zwalić na nieszczęsną trasę S5. Od tego momentu, chociaż znalazł zabawkowy smoczek u brata w zabawkach, to już go do niego nie ciągnęło. Odsmoczkowanie zakończone sukcesem.

Czy mogę powiedzieć – mamy super patent, bierzcie z niego przykład? Nie. Jedyne, co może warto wziąć dla siebie, to wybranie odpowiedniego momentu. Kiedy dziecko takie zmiany przyjmuje spokojnie. Nie traktuje tego jak kary, ten smoczek nie stał się tym bardzo ważnym elementem życia. Znam i 3 latki, które dumnie chodzą ze smoczkiem, albo przynajmniej zasypiają. To decyzja ich i ich rodziców. Znam osoby, które i w wieku 7 lat lubiły sobie pociumkać smoczek. Są normalnymi dorosłymi, bez problemów ortodontycznych. I tak, to zupełnie anegdotyczne dowody, nasze doświadczenie. Nam się udało szybko i sprawnie. Wymagało to większej uwagi poświęconej dziecku, ciepła i cierpliwości. I napawa mnie dumą to, że się udało. Naprawdę się cieszę, że etap smoczka mamy już za sobą. Marzę, że z pieluchami pójdzie tak samo i już wiem, że nie…

Mogą Cię zainteresować również

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *