Proszę zwolnić, choć nie wysiadam – nasz pierwszy wspólny miesiąc!

Przetrwaliśmy! Bez uszkodzeń i ofiar, właśnie mija nam pierwszy miesiąc w powiększonym składzie. I jak? Zupełnie inaczej niż się spodziewałam i zdecydowanie lepiej. Czas trochę podsumować jak jest, a jak się spodziewałam, że będzie.

Ciąża nie była łatwa. Wręcz wybitnie trudna z huśtawką hormonów i emocji. Końcówka to był dramat dla całej naszej trójki. Nic się nie działo, ale moje humorki, totalny brak cierpliwości i kondycja na minusie wymagały wiele cierpliwości i miłości od moich chłopaków. I nagle, po porodzie wszystko minęło! Już nie jestem załamana na myśl o całym dniu z moim dwulatkiem, i nie dostaję białej gorączki gdy po raz kolejny czytamy te same książeczki. Teraz nawet sprawia mi to nieopisaną przyjemność i sama żywo angażuję się w wymyślanie nowych tras dla autek. Już nie tylko, jak to było ostatnimi czasy, leżę na podłodze i patrzę na zegarek byle szybciej Tata wrócił z pracy. To zdecydowanie jedna z największych zmian na duży, duży plus!

Jak to się dzieje, że z noworodkiem w domu mam czas na zabawy ze starszakiem? Amadeo lubi sobie pospać i najlepiej żeby nikt mu w tym nie przeszkadzał. Dzięki temu my, jako rodzice, mamy sporo czasu dla starszaka i w ten magiczny sposób jak na razie obchodzi się bez zazdrości, której strasznie się bałam. Byłam nastawiona na dramaty, mamozę i ogromne nieszczęście ze strony Teo. Tworzyłam sobie w głowie scenariusze nieszczęśliwego i odtrąconego starszaka. Co więcej, w czasie baby bluesa dołowałam się z tego powodu i zdecydowanie bardziej przeżywałam od głównego zainteresowanego. Kiedy ostatnio zmieniałam tapetę w telefonie miałam wyrzuty sumienia, że zamiast Teo będzie Amadeusz, a Teodor tylko na wygaszaczu ekranu. Tak, zdecydowanie lekka paranoja – po pierwsze to facet więc go takie rzeczy nie ruszają, po drugie on jeszcze w ogóle nie ogarnia telefonów, ekranów, tapet itd., po trzecie bycie na czyjejś tapecie nie równa się głębokości uczuć (w końcu męża nie mam tam wcale…)

Trochę się bałam kwestii karmienia, nawet nie wiem dlaczego, skoro z Teosiem nie było problemów i całkiem długo udało nam się je kontynuować. Chyba bardziej obawiałam się godzinnych posiadówek na piersi i niemożliwości zrobienia czegokolwiek w domu. Na szczęście zupełnie bezzasadnie. Wyćwiczyłam już sobie mięśnie w rękach i noszenie prawie 5kg na jednej ręce nie sprawia mi zupełnie problemu. Dzięki temu zdarzyło mi się kilka razy otwierać drzwi z dzieckiem przy piersi i zasłaniać się w ostatniej chwili (kiedyś się zapomnę, na bank! Już mi z tego powodu wstyd…) Teo wykazywał duże zainteresowanie moimi piersiami i widziałam w karmieniu powód do zazdrości i nieszczęścia. W tym względzie „Kicia Kocia ma braciszka Nunusia” okazała się super wsparciem. Jakieś dwa tygodnie ściągałam mleko dla Teo, który jako duży chłopiec pił je z kubeczka, co rano do śniadania. Potem już się nie domagał, a ja fanką ściągania mleka nie jestem więc temat na szczęście ucichł. Obecnie to starszy brat sam mnie woła, że mam „Dzidzi” nakarmić, sam jest na takie rzeczy za duży.

W nocy nawet udaje mi się wysypiać. Śpimy we trójkę – Tata nam się rozchorował i wyemigrował do innego pokoju i na razie jakoś się nie kwapi do powrotu, chociaż my nie mamy nic przeciwko, o ile nie będzie nas budził wstając do pracy. Teo zasypia w dostawce, nad ranem przychodzi się przytulać. Przyzwyczaił się już do dziwnych dźwięków wydawanych przez młodszego brata i budzi się dopiero nad ranem. Raz udało nam się pospać do 8:00, ale głównie 6:00, przy dobrych wiatrach okolice 7:00 wstajemy. Amadeo powoli wyrabia sobie konkretne pory karmienia i chyba zejdziemy od 22 do 6 rano do dwóch karmień. Brzmi bardzo optymistycznie. Gdyby jeszcze nie wydawał z siebie tylu dziwnych dźwięków, które zupełnie nie dają mi spać byłaby pełnia szczęścia. Od nocnego snu gorzej wypada popołudniowa drzemka. Dzisiaj dwa razy prawie mi Teodor zasnął, a wtedy Amadeusz dopominał się uwagi i rozbudzał brata. Koniec końców obyło się bez spania, którego tak bardzo potrzebowałam…

Największym wyzwaniem wydawało mi się zostanie z dwójką sama, kiedy Kacper wróci do pracy. Co zrobić jak obaj czegoś ode mnie chcą?! Jeszcze nie wiem co zrobić, najczęściej wybieram jednego z nich, którego spotkało większe nieszczęście albo tego, którego łatwiej będzie uspokoić. Opcje zmiany pieluchy obydwu naraz jeszcze nie opanowałam, i to Teoś zazwyczaj dłużej czeka na swoją kolej. Spotyka się to z dużym entuzjazmem z jego strony, bo od zmiany pieluchy jest Tata, a nie mama. Zdarzyło się już, że Tata wyszedł sam z domu kilka razy, raz nawet na spotkanie z kumplami i sobie jakoś daliśmy radę. Na prawdę nie jest źle!

Zdarza mi się samej sobie podnieść poprzeczkę. Takie matczyne życie na krawędzi i balansowanie z niebezpieczeństwem. Na przykład wczoraj poszłam sama z chłopcami na zakupy. Sama i to bez wózka! Amadeo w chustę, a Teoś na nogach. Były gorsze chwile, w których musiałam mocno negocjować, ale się udało! Skończyliśmy na placu zabaw, z którego udało się wyjść bez dramatów. Teodor znalazł popsute autka, udało mi się go przekonać, że po obiedzie wróci z Tatą je naprawić. Skończyło się na tym, że musiałam poczekać aż pozbiera wszystkie elementy traktorka i zostawi je koło drabinek tak, żeby Tata mógł je poskładać. Obiecałam, że po obiedzie wróci z Tatą i wtedy mu wszystkie autka do naprawy pokaże i zobaczą co da się z nimi zrobić. Tutaj ogromne podziękowania dla Taty, że dał się w to wciągnąć i faktycznie poszli je zobaczyć!

Podsumowując? Piszę to pełna strachu ale jest dobrze. Dlaczego strach? Bo cóż, brzmi to tak dobrze, że w każdej chwili może się zrobić bardzo, bardzo źle – skoku rozwojowy 6 tygodnia, czekamy! To co nam wyszło przez ten miesiąc to: opanowanie zazdrości między chłopcami, karmienie piersią i ogarnianie życia z zakupami, obiadami i praniem na czele. Co nam nie wyszło? Duży minus dla mnie samej za pieluchowanie wielorazowe. Idzie bardzo średnio, były ogromne przecieki, które mocno obniżyły mój entuzjazm. Dodatkowo Amadeo rośnie tak szybko, że pieluszki nie mieszczą się w jego ubranka, które są na teraz. Miał je tylko kilka razy na sobie, chciałabym je wykorzystać na maksa póki nie są za małe, ale z wielorazówkami to nie przejdzie. Dodatkowo, jak on śpi ciągiem 4h, to ja nie wiem jak pancerna musiałaby być pielucha, żeby podołała… Ale, staram się i próbuję, w końcu to najzdrowsza opcja!

Zaczynamy drugi miesiąc pełni optymizmu. Staramy się łapać każdą chwilę bo czas ucieka zdecydowanie za szybko. Dopiero co Teodor się urodził, a już ma dwa lata. Amadeo jeszcze chwilę temu był w brzuchu, a teraz już nosi romiar 62. Zanim się obejrzymy zacznie siadać i chodzić i studia skończy! Na razie jednak czekamy na pierwszy uśmiech, który pewnie już całkiem niedługo nastąpi!

Mogą Cię zainteresować również

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *