Czy poród musi boleć? Czy poród w domu jest bezpieczny? Czy jedzenie w czasie porodu jest okej? A jaką zupę zjeść tuż po porodzie? Czy połóg może trwać dłużej niż 6 tygodni? Kim jest Ina May Gaskin i dlaczego warto poznać jej historię? Odpowiedzi na te, i wiele innych pytań znajdziecie w książkach, które umocniły mnie w decyzji o porodzie domowym i polecam je każdej mamie, tej przyszłej i tej już po porodzie.
Podczas pierwszej ciąży chodziłam do szkoły rodzenia i byłoby to na tyle jeżeli chodzi o przygotowanie się do porodu. Mój plan porodu brzmiał mniej więcej tak: Chcę xyz o ile lekarz/ położna nie uznają, że trzeba inaczej. Na salę porodową szłam zupełnie nieświadoma tego co mnie czeka i chociaż poród wspominam bardzo dobrze kilka razy wpadałam w totalną panikę, a wszystkie decyzje oddałam personelowi medycznemu. Przy drugim porodzie w żaden sposób się nie przygotowywałam, bo po co, skoro już raz przez to przechodziłam. I chociaż byłam pewna, że urodzę całkiem szybko i sprawnie mój plan porodu wyglądał dokładnie tak samo jak za pierwszym razem.
Wraz z trzecią ciążą wszystko się zmieniło, poza decyzją o porodzie domowym miałam ogromną potrzebę czytania i dowiadywania się więcej. Nie tyle o fizjologicznych aspektach porodu, co o tych duchowych, o mentalnym przygotowaniu. I w ten sposób trafiłam na kilka książek, z których w szczególności chciałabym Wam polecić trzy, oraz wspomnieć kilka tytułów o których słyszałam wiele dobrego, ale samej nie miałam okazji ich przeczytać.
- „Duchowe położnictwo. Intymność narodzin” Ina May Gaskin
Można powiedzieć, że jest to swego rodzaju podręcznik dla położnych. Składa się z czterech głównych części: Historii porodowych, Dla rodziców, Ty i Twoje dziecko oraz Instrukcji dla położnych. Pierwsza część jest najdłuższa i składa się na nią ponad 70 historii porodowych opowiedzianych przez rodzące matki, położne albo osoby towarzyszące. Zdecydowana większość tych porodów odbywała się na Farmie, gdzie Ina i jej zespół położnych odbierały porody „poza szpitalne/domowe”. Są też historie, które zaczęły się na Farmie, ale z powodu komplikacji musiały zakończyć się w szpitalu oraz takie, które w całości przebiegały w szpitalu i te, które nie były chwilami szczęścia (poród martwego dziecka). Ta część dała mi zdecydowanie najwięcej, a kilka historii wyjątkowo zapadło mi w pamięć.
Co dała mi ta książka? Przede wszystkim przekonanie o tym, że poród jest zupełnie naturalnym i fizjologicznym wydarzeniem. Dzięki niej przez cały poród byłam zrelaksowana i wiedziałam, że jakiekolwiek zdenerwowanie, nerwy czy co gorsza panika i strach wpłyną negatywnie i utrudnią Florentynce przyjście na świat.
Tę książkę warto przeczytać chociażby dla tej pierwszej części. Jeżeli planujesz rodzić w szpitalu albo wiesz, że będziesz mieć cesarskie cięcie to i tak ją polecam. Ona nie jest o tym, że dobry poród to tylko ten poza szpitalem, czy bez ingerencji medycznych. Ona jest o tym, że masz moc urodzenia dziecka i najwięcej w porodzie zależy właśnie od Ciebie (ale niestety, nie wszystko…). - „Mama Bamba. Porody naturalne – w objęciach mocy, miłości i przyjemności” Robyn Sheldon
Czy myślałaś kiedyś o tym, że możesz porozmawiać ze swoim nienarodzonym jeszcze dzieckiem albo o tym, że to, jak przebiega poród to nie jest tylko Twoja decyzja, a wręcz przede wszystkim decyzja dziecka? W tej książce poza cennymi praktycznymi poradami i pytaniami, na które warto znaleźć odpowiedź jeszcze w czasie ciąży są również medytacje, z których warto skorzystać.
Tę książkę polecam również tym z Was, które są już mamami i w jakiś sposób wspomnienie porodu jest dla nich trudne. Myślę, że ta lektura może pomóc spojrzeć na doświadczenia porodowe z zupełnie innej perspektywy. Z perspektywy, w której nie tylko my jesteśmy aktywnymi uczestniczkami i doświadczamy porodu ale również nasze dziecko jest aktywne i ma wpływ na to co się dzieje i jak jego proces narodzin przebiega.
Dzięki tej książce dużo sobie „rozmawiałam” z Florką, szczególnie w czasie porodu i wcześniej, kiedy musiałyśmy poczekać na ten właściwy czas na poród w domu. Chociaż wiązałam ogromne nadzieje z porodem domowym, właśnie dzięki pełnemu zaufaniu do Florki byłam gotowa na poród w szpitalu, czy nawet cesarskie cięcie. Wiedziałam, że ze swojej strony robię wszystko, żeby poród był dobry i piękny, ale czy faktycznie taki będzie zależało od niej i tego, czy zdecyduje się przyjść na świat w sposób w jaki dla niej zaplanowałam. Byłam również spokojna, że jeżeli sytuacja potoczy się inaczej to to nie będzie „moja wina”, tak miało być i byłoby to na tamten moment najlepsze rozwiązanie. - „Czwarty trymestr. Jak dbać o siebie po porodzie” Kimberly Ann Johnson
Tę książkę polecam tym z Was, które połóg dopiero czeka, nawet jeżeli jest to już kolejny raz. Ponieważ moje porody były dobre i miałam szczęście, jeżeli chodzi o nacinanie krocza itp., to z lekkim przerażeniem czytałam o tym jak połóg może wyglądać, że to może być naprawdę bardzo bolesny czas, trwający zdecydowanie dłużej niż przepisowe sześć tygodni. Ogromnie wartościowe dla mnie było czytanie o tym jak połóg wygląda w innych kulturach i tradycjach. Przepisy zawarte na końcu książki nadal czekają na przygotowanie, a kakao rozgrzewające dusze zajmuje jedno z czołowych pyszności do spróbowania!
Ta książka zdecydowanie jest wartościowa i niesie ze sobą ogromną wiedzę o tym co nas w połogu może spotkać i jak sobie z tym radzić. Niestety, mam poczucie, że większość porad jednak w żaden sposób nie przystaje do naszej obecnej rzeczywistości, szczególnie jeżeli ma się już dzieci. Kacper do teraz się śmieje z fragmentu, który mu kiedyś pokazałam:
„Wszystkie położne są jednak zgodne, że bez względu na wszelkie czynniki indywidualne, każda kobieta powinna spędzić pierwsze piętnaście dni po porodzie w całkowitym spoczynku, zgodnie z powiedzeniem: pięć dni w łóżku, pięć dni na łóżku i pięć dni koło łóżka”. (Johnson K.A., Czwarty trymestr ciąży” Virgo, 2019, s.18.
Książkami, o których słyszałam wiele dobrego i planuję je dopiero przeczytać to:
1. „Urodzić wspólnie i naturalnie” Irena Chołuj
2. „Poród naturalny” Katarzyna Oleś, wyd. Natuli
3. „Cesarzowa rodzi w domu” Anna Powideł
Nie będę ukrywać, że wymienione przeze mnie książki są specyficzne i pokazują dosyć niszowe (niestety) podejście do porodu. Jestem w pełni świadoma, że gdybym czytała je przed pierwszym albo drugim porodem na pewno nie wzbudziłyby we mnie tak pozytywnych emocji. Ba! Część informacji i historii uznałabym za totalne bzdury. Dlatego, jeżeli czujesz, że nie chcesz nic o porodzie czytać, albo w pełni oddajesz się lekarzom, to to też jest okej! Zmuszanie się do czegoś, bo teraz te porody w domu takie popularne, powrót do natury itd. nie, nie, nie. Jeżeli nie czujesz, że to dla Ciebie to właśnie tak jest. Jeżeli jednak kiedyś poczujesz, że jesteś gotowa przeczytać te książki, to ja je z całego serca polecam!