Czy można zapomnieć o urodzinach własnego bloga? Czy można zapomnieć o urodzinach „czegoś” o czym swego czasu myślało się przez większość dnia? Czy plany i marzenia w przeciągu kilku lat mogą się diametralnie zmienić? Na wszystkie te pytania jest tylko jedna odpowiedź: TAK.
Kiedy powstawała HRmama żyłam w poczuciu, że coś tracę, a ten blog miał być sposobem na powstrzymanie tego „tracenia”. HRmamę wymyśliłam we wtorek, a w niedzielę była jej premiera. Równo 2 miesiące i 9 dni przed narodzinami Amadeusza. To ciąża z nim spowodowała, że nie mogłam, praktycznie od samego jej początku, pracować. Nie było nawet opcji na pracę zdalną, która była dla mnie idealnym rozwiązaniem w pierwszej ciąży.
Tydzień po tym jak urodziłam swoje pierwsze dziecko rozmawiałam z moją przełożoną o tym jak bardzo tęsknie za pracą, jak chcę wrócić i jak mam dosyć siedzenia w domu (gdzie musiałam spędzić 3 ostatnie miesiące ciąży). Jak tylko wybił sierpień 2017 roku szczęśliwa zostawiłam synka pod opieką taty i poszłam do biura. Dzień przed pierwszymi urodzinami Teo poleciałam na jednodniową delegację do Brukseli i byłam tym faktem niesamowicie podekscytowana i dumna, że tak świetnie łączę bycie mamą z pracą. Kiedy na horyzoncie pojawił się Amadeusz, a ja nie mogłam pracować to było mi bardzo ciężko. Byłam pewna, że w tym momencie wszyscy poza mną się rozwijają, awansują, a ja co? Ja siedzę w domu i marnuję swój potencjał i czas! Stąd pomysł na HRmamę, mój HRowy świat, gdzie mogłabym wspierać inne kobiety na podobnej ścieżce.
Tuż po porodzie upewniałam się, że Kacper doda post, który wcześniej napisałam. Z noworodkiem na kolanach pisałam posty. Mając jedno dziecko w chuście, drugie stojące koło rozgrzanej patelni, równocześnie smażyłam naleśniki i realizowałam zlecenia. 7 miesięcznego Amadeusza i 2,5 letniego Teodora zostawiałam pod opieką babci i jechałam pracować. Pracowałam z przerwami na karmienie, pracowałam z dzieckiem śpiącym na mnie albo w chuście. Z 3 miesięcznym Amadeuszem zaliczałam konferencje HRowe, a na ostatniej konferencji był ze mną w wieku ponad 10 miesięcy. Firmę zakładałam w środku pandemii, z dwójką dzieci płaczących pod drzwiami, że chcą do mamy. Mama jednak wtedy nie mogła i nie chciała przyjść, bo przecież pracowała. Organizowałam Kongres Mam Sukcesu rozdając dzieci po rodzinie, siedząc do wczesnych godzin porannych, żeby totalnie nieprzytomna „przetrwać” z dziećmi kolejny dzień, aż będę od nich „wolna” i będę mogła popracować. Kiedy okazało się, że jestem w trzeciej ciąży i stąd moja ogólna niemoc do pracy, że kolejny raz już na samym początku, w październiku 2020, muszę zrezygnować z siebie, dla dobra tego małego człowieka w brzuchu, nadal miałam poczucie straty. Czułam się oszukana, bo przecież nie po to tyle poświęcałam i pracowałam, żeby teraz z tego rezygnować…
I oto jestem. Październik 2021, na plaży w Meksyku. Tak daleko od wyrzutów sumienia, poczucia niesprawiedliwości, straty i utraconej kariery jak to tylko możliwe. Jednak jednocześnie bez jasnego planu i pomysłu na siebie. Co do mnie jest zupełnie nie podobne i zaskakuje nawet mnie samą. Bo jak to, ja nie wiem co chcę dalej robić. Jak to możliwe, że nie ekscytuje mnie to, co wydawało się sensem mojego życia. Czy to możliwe, żebym zrezygnowała z „kariery”? Właśnie nie wiem, możliwe?
Przez ostatnie lata rozmawiałam z bardzo wieloma kobietami. Słuchałam ich historii. Często bardzo dumne mówiły o tym, że wróciły do pracy tydzień, dwa lub nawet kilka dni po porodzie. Nie rzadko mówiły o tym, że nie potrafią wypoczywać, że nie wyobrażają sobie nie zabrać służbowego laptopa albo telefonu na romantyczny weekend z mężem. Jest pewna znana kobieta na instagramie, która jest bardzo znana w świecie HR, biznesu, dużych pieniędzy, pięknego życia. Za co chwyci – złoto. Nie ukrywa przy tym, że płaci za to wysoką cenę godzinami pracy, zmęczeniem itd. Kiedyś z okazji dnia kobiet wysyłałam życzenia kobietom internetu, które mnie inspirują. Do niej również napisałam, bo właśnie takie życie mi się marzyło. Żonglowanie dziećmi, firma, fundacja, wakacje na Karaibach. I co mogę powiedzieć po tych kilku latach? Że chociaż nadal ją podziwiam za to co i jak robi, nie zamieniłabym się z nią i nie chcę dla siebie takiego życia. W dodatku jej działania w celu promowania jeszcze szybszego powrotu młodych matek do pracy budzi we mnie pewien niesmak…
„Macierzyństwo to dopiero początek kariery zawodowej!” To zdanie chyba nigdy nie było dla mnie tak prawdziwe jak teraz. Macierzyństwo otworzyło przede mną zupełnie nową perspektywę, zmieniło mnie, zmieniło ważne dla mnie wartości i spojrzenie na świat. Ta kariera zawodowa znaczy dla mnie coś zupełnie innego niż rok, dwa, trzy lata temu. I to wcale nie znaczy, że się zasiedziałam z dzieciakami w domu, że jestem leniwa i nie chce mi się. Oj, jestem bardziej wyeksploatowana psychicznie i fizycznie niż podczas potrójnej sesji na studiach, którą zdałam w zerowym terminie. Moje trzecie dziecko nie ma jeszcze nawet pół roku, więc zdecydowanie jestem na początku wielodzietnego macierzyństwa. To daje mi poczucie, że ten początek kariery zawodowej dopiero przede mną. I dobrze, bo ja jeszcze nie mam na nią pomysłu.
Wielokrotnie podejmowałam jakieś próby „powrotu”. Pisałam teksty (ba! niektóre nadal czekają na opublikowanie nie wiadomo dlaczego), przygotowałam e-booka, opracowałam kurs, który pozostało po prostu zrobić, przygotowałam materiały pdf. Stworzyłam też instagram, w którym miałam pomysł publikowania naszego życia w Meksyku. Jednak to nie wypaliło z jednej prostej przyczyny – mi się tylko wydawało, że ja chcę. Czasem budzą się stare „poczucia” obowiązku, bycia pomijaną, marnowania czasu, życia i kariery. I kiedy one się budzą, ja próbuję zadziałać już natychmiast. Potem one odchodzą, a ja zostaję z poczuciem winy, że podjęłam się zobowiązania i nic z tego nie wychodzi…
Zatem co? Trzecie i ostatnie urodziny HRmamy? Nie, za bardzo ją lubię i jest to w pełni szczere uczucie. Czy zupełnie porzucę HR? Chyba też nie, bo to też bardzo lubię. Ogromną przyjemność sprawia mi rozmawianie z Wami, prowadzenie konsultacji i pomaganie Wam w stworzeniu Waszych CV. Teraz bardziej mama niż HR? Pewnie trochę tak, bo jak już coś piszę to jest to z obszaru „mama”, a jeszcze tyle rzeczy się wydarzyło, o których chciałabym Wam kiedyś opowiedzieć… Zatem? Nie wiem. W tym nie wiem, zgodzie na wszelkie możliwości i rozwiązania, proponuję nam jeszcze jakiś czas pobyć.
Czego życzę HRmamie? Po pierwsze chcę jej pogratulować metamorfozy i drogi jaką przeszła. Od tego, co wydawało jej się, że chce i jest ważne, do tego co naprawdę ma dla niej znaczenie. Po drugie, chcę jej życzyć żeby dalej nie ustawała w tej przemianie. Pamiętała co kiedyś sprawiało jej przyjemność i nakładała na to filtr nowej siebie. Czy życzę jej realizacji marzeń i planów? Już nie, bo te marzenia i plany są już nie aktualne i lepiej żeby nie wpadała w ich „pułapkę”. Raczej życzę jej żeby udało jej się na nowo określić czego chce i żeby był to ten właściwy kurs, którego będzie się trzymać. I chociaż te urodziny były totalnie spontaniczne i super, to w przyszłym roku życzę jej, żeby o jej urodzinach nie zapomniano.